BLOG
Kiedyś ta droga nie wpuściła mnie z partnerem, było za morko. Od tamtej pory była jak otwarta do połowy furtka do tajemniczego ogrodu, w końcu mogłem tam wejść. Zabrzmiałem patetycznie, ale takie właśnie uczucia powoduje wspinanie w górach, na odkrywaniu tajemnicy, miejsc do których nie da się dostać tak prosto.
Byliśmy z Weronika Przychodzień w Grecji bardziej służbowo, ale udało nam się znaleźć dzień na próbę wejścia na najwyższy szczyt Grecji – Mitikas, który leży w masywie Olimpu.
Niestety przez niesprzyjające warunku śniegowe nie udało nam się wejść na szczyt, ale za to pełni górskiej radości dotarliśmy do schroniska Spilios Agapitos, gdzie zakończyliśmy wycieczkę podchodząc jeszcze kilkaset metrów nad schronisko.
Rozkoszując się widokami zjedliśmy obiad i ruszyliśmy w dół. Schronisko o tej porze jest zamknięte i w ogóle chyba mało kto chodzi po tych górach zimą, a na pewno nie wiosną.
Będziemy próbowali wejść na Mitikas ponownie.
W planach mamy koronę Europy, ale bez jakiegoś wielkiego ciśnienia na to.
Wyruszyłem w Tatry z planem przejścia ich całych po szlakach turystycznych. Na pierwszy etap, czyli tatry Zachodnie wybrała się ze mną dwójka znajomych Weronika i Arek, niestety nie mogli mi towarzyszyć na całej trasie. Zaczęliśmy daleko na zachodzie w miejscowości Huty, wchodząc pierwszego dnia na Siwy Wierch, a wyprawę zakończyłem już sam na Kasprowym Wierchu. Były to pełne 4 dni trekkingu plus 2 dni odpoczynku w schroniskach. Poniżej najciekawsze zdjęcia z całego przejścia. Jest to pierwszy etap, dalszą część trasy planuję na wiosnę. Z całego przejścia powstały nagrania, które będzie można za jakiś czas oglądać na moim Youtube, a w nich dokładna relacja z każdego dnia. Miłego oglądania.
Tytuł długi, bo dużo i długich wyjść w góry było podczas tego 5 dniowego wypadu. Odwiedziliśmy z Piotrem i Marcinem Dolinę Gąsienicowa. Pierwsze dnia od razu poszliśmy na Grań Kościelców. Nocowaliśmy w Betlejemce. Drugiego dnia poszliśmy robić zdjęcia na zachodnia ścianę Kościelca na drogę, której nazwa niechybnie gdzieś przepadła w mojej głowie. Trzeci dzień ugościł nas pięknym wschodem słońca, ale późniejsza cześć dnia już taka piękna nie była. Padał deszcz i odpoczywaliśmy, co i tak nam się należało. Czwarty dzień to wyjście na drogę Motyki na Zamarłej Turni. Wyjazd zakończył się piątego dnia jedynie zejściem na dół. Niżej zdjęcia ze wszystkich tych dni. 🙂